Splinter Cell: Conviction recenzja gry

Estimated read time 10 min read

Ubisoft chciał całkowicie zmienić sposób obcowania z nowym Samem Fisherem. Początkowo ten tytuł miał polegać na ciągłym ukrywaniu się przed ścigającymi nas wspomnieniami z firmy, w której pracowaliśmy. Później ktoś w Montrealu wpadł na genialny pomysł: zmieńmy Sama Fishera tak, aby nadal był on kozakiem, który z zimną krwią wykonuje powierzone mu zadania, tylko tym razem będzie działał na własną rękę. No i stało się. Nowy Splinter Cell o podtytule Conviction właśnie ujrzał światło dzienne. Seria została odbudowana praktycznie od zera. Jak się domyślacie, nie obyło się bez bardzo drastycznych zmian. Czy wyszło to grze na dobre?

Historia przedstawiona w produkcji opowiada o przygodach agenta tajnej organizacji rządowej Third Echelon. Po tym, jak główny bohater Sam Fisher dowiaduje się, że jego ukochana córka została zamordowana, postanawia opuścić agencję, w której pracował i znaleźć osobę odpowiedzialną za zbrodnię. W jego poszukiwaniach pomoże mu Anna Grimsdottir, była pracownica Third Echelon. Jednak jak to mówią: nie ma nic za darmo. Zanim Anna doprowadzi Sama do morderców jego córki, bohater będzie musiał wykonać dla niej kilka zleceń. Więcej powiedzieć niestety nie mogę, bo nie chciałbym Wam popsuć zabawy. Dodam tylko, że fabuła w grze jest niesamowicie ciekawa i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Mógłby powstać na jej podstawie niejeden dobry film sensacyjny.

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy podczas zabawy w nowego Splinter Cella, to dynamika. Gra znacznie przyśpieszyła, teraz akcja rozgrywa się o wiele szybciej i płynniej. Bohater porusza się sprawniej, jest bardziej brutalny i zwinny. Ruchy, które zajmowały w poprzednich częściach kilka sekund, teraz wykonuje w mgnieniu oka.


Zapomnijcie o wskaźniku hałasu i widoczności znanym z poprzednich części gry. Teraz wszystko zostało uproszczone do dwóch elementów. Gdy jesteś widoczny, obraz wyświetlany na ekranie jest kolorowy, a gdy znajdujesz się w ukryciu staje się on czarno-biały. Proste prawda? Nadal kluczem do zwycięstwa jest ukrywanie się w cieniu, niszczenie pobliskich źródeł światła, jednak tym razem proces został uproszczony, stając się równocześnie bardzo przyjemnym i płynnym w obsłudze. W nowym SC dodany został również system chowania się za osłonami. Nie dość, że sprawdza się on doskonale, to jest bajecznie prosty w obsłudze i bezbłędny, czyli taki o jakim Gears of War może pomarzyć. W żadnej grze nie znajdziecie lepszego, lepiej dopracowanego systemu pozostawania w ukryciu. Całość wykonujemy za pomocą jednego przycisku na padzie.

Prócz znacznie lepszej sprawności fizycznej, Sam ma również zestaw kilku bardzo przydatnych gadżetów. Pousuwane zostały wszystkie niepotrzebne zabawki z poprzedniczek, a zostało tylko to, co najważniejsze. Do dyspozycji mamy przenośną mini bombę EMP, granaty, granaty EMP, kamerę, którą możemy przykleić do ścian Sonar Google oraz zdalnie detonowane miny. Zarówno bomba, jak i granaty EMP służą do czasowego wyłączenia źródeł światła w okolicy wybuchu. Kamera, którą możemy przykleić do ścian, pozwala nam na odciągniecie w łatwy sposób przeciwników od naszej pozycji. Wystarczy zaczepić ją w okolicy wrogich żołnierzy, aby uzyskać podgląd, możemy również zwabić do niej przeciwników za pomocą skocznej melodii. Gdy przeciwnik znajdzie się blisko mamy możliwość zdetonowania kamery.


Na osobny akapit zdecydowanie zasługują Sonar Gogle. Jest to zastępstwo dla wisiorów dostępnych w poprzednich częściach gry. Teraz wystarczy uruchomić jedno urządzenie, aby móc widzieć w ciemności oraz zobaczyć przez ściany, gdzie ukrywają się wrogowie i urządzenia alarmowe. Gadżet sprawdza się doskonale i czyni rozgrywkę jeszcze bardziej przyjemną,. Szkoda tylko, że dostęp do niego otrzymujemy na kilka misji przed końcem gry. Jedyną wadą tej zabawki jest wydawanie specyficznego dźwięku, który mogą usłyszeć nasi przeciwnicy.

Co jakiś czas pomiędzy przerwą na kawę a zabiciem kilku przypadkowych oprychów, przyjdzie nam przeprowadzić przesłuchanie. Nie jest to żadna rewolucja w grach wideo i moim zdaniem mogłoby to zostać zrealizowane odrobinę lepiej. Przesłuchiwanie jest bardzo schematyczne. Łapiemy przeciwnika i zadajemy mu pytanie. Gdy ten nie chce udzielić  odpowiedzi, prowadzimy go do miejsca, o które chcemy rozbić jego głowę. Wciskamy B na padzie, oglądamy piekielnie dobrze zrealizowaną scenkę, zbieramy informacje, po czym powtarzamy procedurę, aż otrzymamy wszystkie potrzebne  informacje.


Sama rozgrywka stała się teraz bardziej brutalna. Nie ma mowy o ogłuszaniu przeciwników, przynajmniej nie w taki sposób, aby mogli się oni potem ocknąć. Wszyscy przeciwnicy, których napotkamy na swojej drodze, muszą zginąć. A na zabicie ich jest bardzo wiele sposobów. Oprócz standardowego strzelania mamy możliwość cichego wyeliminowania. Wystarczy zakraść się za przeciwnika, wcisnąć jeden przycisk i gotowe. Problem z głowy. Kolejnym bardzo fajnym urozmaiceniem, który wprowadzili autorzy, to możliwość wykonania egzekucji oraz zrzucania na ofiary elementów otoczenia. Po cichym zabiciu przeciwnika otrzymujemy możliwość wykonania egzekucji na maksymalnie pięciu przeciwnikach. Ilość wrogów, którą możemy zaznaczyć zależy od aktualnie korzystnej broni.. Gdy już oznaczymy nasze cele, wciskamy Y na padzie i Sam w mgnieniu oka eliminuje wszystkie cele strzałem w głowę, o ile znajdują się one w zasięgu. Pikanterii tej opcji dodaje fakt, że możemy zaznaczyć przeciwników, nawet jeśli nie mamy możliwości egzekucji. Wyobraźcie sobie następującą sytuację. Trzech żołnierzy w pomieszczeniu, jeden z nich stoi w cieniu. Zaznaczamy dwóch przeciwników, pomijając tego w cieniu, zakradamy się za jego plecami i zabijamy go po cichu. Oczywiście jego koledzy usłyszą zamieszanie, ale zanim zdążą się odwrócić, zostają zabici za pomocą egzekucji, do której dostęp właśnie uzyskałeś. Piękne prawda?

Równie piękna jest grafika zaprezentowana w grze. Poziomy, które zwiedzimy,  rozmieszone zostały w wielu różnorodnych lokacjach. Odwiedzimy fabryki, lotnisko, wesołe miasteczko, rosyjską ambasadę, a nawet Afganistan. Wszystkie lokacje zostały zaprojektowana z rozmachem i pomimo tego że są raczej liniowe, pozwalają na zabicie przeciwników na wiele sposobów. Modele postaci oraz animacja to temat na osobną recenzję. Bohaterowie poruszają się przepięknie, animacje walki, egzekucji oraz zabijania po ciuchu powodują niekontrolowany opad szczęki. Ten tytuł jest dopracowany w najdrobniejszych detalach, jeśli chodzi o grafikę i animację. Efekty świetlne powalają na kolana, a wszystko w komplecie sprawia, że gra wygląda wręcz bajecznie.


Dźwięk to kwestia osobnego akapitu. Głosy, które usłyszymy w grze to majstersztyk. Nic dodać, nic ująć. Nie dość, że fabuła jest genialna, to voice acting stoi na najwyższym poziomie. Do tego dochodzą komentarze wypowiadane przez naszego bohatera podczas gry oraz jego chamskie teksty które sprawiają, że Sam Fisher ponownie stał się moim ulubionym bohaterem gier wideo.

Kolejna sprawa to prowokacje naszych przeciwników. Gdy zostaniesz wykryty, wrodzy żołnierze zaczną cię wyzywać, namawiać, abyś przestał się ukrywać, bo to zabawa dla dzieci. Gra jest ostra, a język bohaterów wulgarny. Czasami naprawdę miałem ochotę wyjść i pokazać im, kto to jest szefem. Z drugiej strony, gdy przykładowo chybisz, przeciwnik przestraszy się i ze strachu krzyknie „Fuck me!”. Lub coś podobnego. Takie smaczki sprawiają, że do nowego Splintera chce się wracać.

Główna ścieżka fabularna w grze wystarcza na jakieś 6 godzin. Mało prawda? Do tego dochodzi 5 godzin, które możemy spędzić w trybie dla dwóch graczy – jest to prolog do gry właściwej. Można go również ukończyć samemu, ale bez linii fabularnej. Po prostu przechodzimy kolejne poziomy, eliminując zastępy przeciwników. Jeśli dodamy do tego trzy etapy trudności, możliwość ulepszania broni, kostiumów, gry na czas,  to wychodzi nam ponad 30 godzin zabawy – o ile będziemy chcieli ukończyć grę w stu procentach. Dla osób lubiących wyzwania, pozostaje polowanie na osiągnięcia, które znowuż nie są takie łatwe do zdobycia. Aby nie zmarnować sobie zabawy, zalecam granie na poziomie normalnym. Na łatwym poziomie brakuje wielu przeciwników, a sztuczna inteligencja wrogów jest nieco wykastrowana.


Błędy? Owszem są. Czasami Sam potrafi wykonać egzekucję przez ścianę lub inną przeszkodę. Jak to powiedział mój redakcyjny kolega: „Przenikające pociski Sama”. Brakuje także możliwości przenoszenia trupów. Mnie najbardziej denerwuje misja w Afganistanie, która jest zwykłą strzelaniną – po prostu beznadziejna, nudna i dzięki Bogu krótka.

Jakie wrażenia z rozgrywki? Sztuczna inteligencja przeciwników pokazuje pazur.  Gdy tylko zostaniesz wykryty, żołnierze zaczynają cię szukać, uruchamiają latarki i penetrują „jak kundel bury wszystkie dziury”. Podoba mi się również to, że wrogowie wyczuwają moment, kiedy mają schować się za osłoną. Mało tego, krzyczą do Sama: „Nie, my nigdzie się stąd nie ruszamy. To ty przyjdziesz do nas!”, co mnie przyprawiło o kolejne niekontrolowane „łał”! Do tego dochodzi „ostatnia znana pozycja”, czyli swoisty duch, pojawiający się w miejscu, w którym przeciwnicy zgubili twój trop, co jest równoznaczne z tym, że zaraz przybiegną cię tam poszukać. Można do doskonale wykorzystać do zachodzenia przeciwników od tyłu i cichej eliminacji.

Suma summarum. Splinter Cell: Conviction to wyśmienita gra, doskonale dopracowana i wciągająca. Jeśli posiadasz Xboxa 360, to powinieneś kupić tę grę. I bez dyskusji. Grafika powala na kolana, gameplay jest mega płynny a fabuła jest jedną z najlepszych, z jakimi ostatnio się spotkałem. W ten tytuł po prostu się wsiąka tak, że nie można się oderwać. Na sam koniec pozostaje przepiękne zakończenie oraz lekki niedosyt po dość krótkim trybie dla jednego gracza.
Dawid Szyszko
Ocena: 9,4/10

Plusy:
+ wyśmienita fabuła
+ grafika
+ tryb dla dwóch graczy
+ dynamiczna akcja
+ Sonar Gogle

Minusy:
– misja w Afganistanie
– brak możliwości przenoszenia trupów
– strzelanie przez sciany podczas egzekucji

Inna opinia:

Grając w nowego Splinter Cella czuję lekki niedosyt, a z drugiej strony jestem usatysfakcjonowany. Podoba mi się dobrze napisana fabuła, w którą wniknąłem od początku. Chciałem bowiem wiedzieć, co się dziej z córką Sama, a potem chciałem również wyjaśnić inne wątki, które się pojawiały. Z drugiej jednak strony nie podoba mi się to, że nie można przenosić ciał. Kilka razy przez to zostałem nakryty i zabity. Nie przypadła mi do gustu również główna broń, w której magazynki się nie kończą (w innych pistoletach są ograniczenia) oraz błędy podczas wykonywania egzekucji – przenikające przez ściany/barykady pociski. Graficznie jest świetnie i tutaj nie mam zastrzeżeń, tak samo jak do wokalu i odgłosów. Ubisoft odwaliło dobrą robotę.

Czy jest nudo? Fabularnie nie, ale raz miałem wrażenie, że te lokacje są podobne do siebie. Wszystkie są takim małym labiryntem, lekko pokręconym i najeżonym złymi żołnierzami, którzy chcą dorwać Sama i go zabić.

Trzeba jednak przyznać, że nie jest to Sam, którego znałem z pierwszej, drugiej i kolejnych części gry Splinter Cell. Czy jest on lepszy? Nie wiem, po prostu tamten Sam odszedł. Scenariusz bowiem wymusił to na nim. Z tajnego agenta stał się mścicielem. Czy to dobrze? Nie widzę w tym nic złego, ale niektórym może się to nie spodobać. Niemniej, to nadal bardzo wciągający tytuł, który miesza ze sobą elementy polityczne z uczuciowymi i ten wspaniały mix znajduje się właśnie w Splinter Cell: Conviction.

Ocena: 8,5/10

Dawid Nawrocki

You May Also Like

More From Author