Metal Gear Solid: Peace Walker recenzja gry

Estimated read time 7 min read

Metal Gear Solid 4 pomimo bardzo dobrych ocen, jakie wystawiała mu prasa był dla mnie zawodem. Kopia MGS1 przeniesiona w przyszłość, napchana niepotrzebnymi bajerami z mega wykręconą fabułą to nie to, czego się spodziewałem. Przed czwórką grałem jeszcze w MGS: Portable Ops i ponownie się zawiodłem. Mechanika rozgrywki była kulawa i proszę w tej kwestii się ze mną nie sprzeczać. Rekrutowanie żołnierzy doprowadzało mnie do frustracji i nijaka fabuła sprawiła, że nawet nie ukończyłem tego tytułu. Gdy usłyszałem o kolejnej części, tym razem wydanej na PSP, która ma być wielka, oszałamiająca i ogólnie genialna pomyślałem sobie „tak Panie Kojima znów dokucza Panu przerost ambicji”. Spodziewałem się kolejnej mega udziwnionej części z pokręconą fabułą. Dzięki Bogu to, co otrzymałem  dysku UMB sprawiło, że ponownie uwierzyłem w zdolności Konami.

Akcja Peace Walkera została umiejscowiona po wydarzeniach z trzeciej części gry. Ponownie wcielamy się w Big Bossa, który tym razem stara się dowiedzieć czy jego mentor The Boss nadal żyje. Nagranie, które dostarczyła Snake′owi mała dziewczynka zawierało głos The Boss, którą Snake zabił kilka lat temu. Tyle wystarczyło naszemu bohaterowi, aby wyruszył on na kolejną misję. Fabuła o dziwo nie jest pokręcona i dziwna. Najwyraźniej Kojima w końcu doszedł do wniosku, że robienie historii, której większość nie rozumie to nie to, czego oczekują od niego gracze. Opowieść przedstawiona w grze jest prostoliniowa, ale nie przeszkadza jej w byciu bardzo ciekawą. Mało tego dużo łatwiej jest to wszystko ogarnąć i wciągnąć się w olbrzymi i głęboki świat Peace Walkera.

Wydarzenia w grze przedstawiane są na kilka sposobów. Dostajemy animowane komiksy, które wcześniej były zastosowane w Portable Ops jednak tym razem są one interaktywne. Podczas oglądania przerywników nie raz przyjdzie nam wciskać różne kombinacje przycisków, które umożliwią nam podglądanie nastolatek czy też strzelanie. Prócz tego mamy również dialogi podczas misji oraz rozmowy przez Codec. Do tego dochodzą taśmy, które możemy odsłuchiwać w naszej bazie. Co ciekawe gra wymaga instalacji danych na karcie Memory Stick, aby dialogi przez Codec były dostępne podczas misji.

Rozgrywka to połączenie MGS4 z Postable Ops. Poruszamy się tak samo jak robił to Snake w części czwartej. Z jedną podstawową różnicą. Nie możemy się czołgać. Podobno to ze względu na ograniczenia sprzętowe konsoli, ale ja jakoś w to nie wierze. Gramy z trzeciej osoby, poruszanie odbywa się za pomocą grzybka analogowego a celowanie i ruch kamerą to przyciski geometryczne. Spusty służą nam do strzelania a przyciski kierunkowe do nawigacji po menusach oraz wykonywania innych akcji. Na pewno spędzicie trochę czasu na uczeniu się samego sterowania, ale gdy już je opanujecie gra się komfortowo. W produkcji dostępne jest również automatyczne namierzanie, które w bardzo prosty sposób możemy włączyć lub wyłączyć. Przydaje się to podczas walki z Bossami.

Główna ścieżka fabularna podzielona jest na malutkie fragmenty zajmujące po jakieś 20 minut rozgrywki. Walki z Bossami to osobne misje. Pomiędzy zadaniami głównymi możemy wykonywać również zadania dodatkowe, które pozwalają nam na zdobycie nowych żołnierzy oraz ekwipunku. W sumie misji jest ponad setka, więc fani nie będą zawiedzeni.

Nasza zabawa nie polega tylko na przechodzeniu kolejnych misji. Podczas wykonywania zadań rekrutujemy nowych żołnierzy. W jaki sposób? Ogłuszamy ich i zaczepiamy specjalny balon, który wynosi ich w powietrze gdzie zabiera ich helikopter. Może to wygląda głupio zwłaszcza w pomieszczeniach, gdy nasz cel przelatuje podpięty do balonu przez sufit, ale sprawdza się znakomicie. Dużo lepiej niż noszenie na rękach żołnierzy do ciężarówki tak jak miało to miejsce w PO. Każdego wojskowego, którego uda nam się zaciągnąć do naszej bazy przydzielamy później do odpowiedniej grupy. Postacie mają statystyki i na ich podstawie decydujemy, czym będą się zajmować. Grup jest kilka i każda ma inne zadanie. Jedna z nich wytwarza jedzenie, kolejna leczy a jeszcze inna zajmuje się wykonywaniem nowych broni. Im więcej mamy dobrych techników tym lepszą broń mamy do dyspozycji, im więcej lepszych lekarzy tym szybciej nasza grupa bojowa wraca do zdrowia itd. Dzięki takiemu rozwiązaniu zbieranie żołnierzy a polu walki stacje się koniecznością. Naszą armię możemy również wysyłać na misje, z które mogą nam przynieść nowe rodzaje broni oraz kolejnych ochotników chcących wstąpić do armii Snake′a.

Peace Walker został stworzony z myślą o współpracy do czterech graczy. Każda misja ma podaną informację do ilu osób może w niej uczestniczyć. Generalnie w walkach z Bossami może brać udział do czterech graczy a w zwykłych misjach maksymalnie dwoje. System zrealizowany jest doskonale. Postacie współpracują ze sobą, podsadzają się, jeśli nie mogą wejść na wyższe budowle, maszerują w specjalnych formacjach. Możemy również wymieniać się rzeczami z innymi graczami oraz członkami naszego zespołu. Istnieje jedna wada tego rozwiązania. Walki z Bossami zrealizowane są z myślą o czterech graczach, przez co przejście ich samemu jest bardzo trudne. Dzięki bogu na pokonanie każdego z nich istnieje prostszy sposób, ale i tak zmusza nas to do kombinowania oraz kilkukrotnego podchodzenia do walki, co może być irytujące.

Przed wyjściem na misje wybieramy sobie ekwipunek, kamuflaż, który procentowo pokazuje naszą widoczność oraz broń. Jednorazowo można mieć przy sobie dwa rodzaje broni plus granaty. Niby mało, ale mi w zupełności wystarczyło, zwłaszcza, że misje są krótkie i broń można zmieniać bardzo często. Gdy zginiemy misję rozpoczynamy od początku. Nie ma checkpointów, bo w sumie nie są one potrzebne.

Walki z Bossami, które od zawsze były wizytówką serii teraz nieco zawodzą. Pierwsi poważni przeciwnicy, których przyjdzie nam pokonać to zazwyczaj zwykłe maszyny wojskowe. Czołgi, helikoptery i podobne. Dopiero później obraz nabiera nieco kolorów a to głównie za pomocą różnego rodzaju Metal Gearów, które gęsto posiane są po całym świecie Peace Walkera.

Grafika to rzecz piękna. Metal Gear Solid: Peace Walker to najlepiej wyglądająca gra na PSP. Animacja jest cudowna zwłaszcza podczas używania CQC, które zresztą przeszło poważny lifting. Lokalizacje są niesamowicie dobrze zaprojektowane i przemyślane. Bardzo często zdarzało mi się potykanie o przeciwników ukrytych w trawie. Brakuje mi natomiast nieco zwierzaków, z których zostały tylko motyle.

Dźwiękowo jest doskonale, zarówno pod względem głosów, które zostały przydzielone postaciom w grze jak i efektów. Ponownie usłyszymy Haytera w roli Snakea i bardzo dobrze. Żeby tego było mało wrócił również Otacon. Ten sam głos i typ postaci tylko inne imię. Odgłosy walki, szumy drzew to coś pięknego. Na prawd jest to jedna z najlepszych gier na PSP, jeśli chodzi i dźwięk.

Metal Gear Solid: Peace Walker to produkcja ogromna. Sama ścieżka fabularna zajmuje jakieś 15 godzin. Do tego dochodzi masa misji pobocznych, budowanie własnego Metal Geara, rozwój naszej bazy, walki w rankingach, co-op i wiele innych. Pomimo małej platformy ten tytuł jest olbrzymi, zrealizowany z rozmachem i bardzo ciekawy.

Ocena: 9,8/10

Plusy:

+ fabuła
+ grafika
+ co-op
+ klimat
+ czas gry
+ rozwój własnej bazy

Minusy:

– poziom trudności
– momentami sterowanie
Dawid Szyszko

You May Also Like

More From Author